I pomyśleć, że człowiek dorosły powinien mieć pełną kontrolę nad tym, co wkłada do dzioba - szczególnie jeśli mu to szkodzi. Od jakiegoś czasu wiem, że nie mogę jeść pieczywa - co się po spożyciu dzieje nie będę mówić. Ale dzisiaj, jako że mój bilans łączne z obiadem zamykał się na 369 kcal, postanowiłam, że na kolację zjem naleśniki z serem, za którymi strasznie się stęskniłam. Efekt jest taki, że z bólu ledwo siedzę - mama parzy jakieś ziółka, może one pomogą. Jak ja głupia mogłam sądzić, że skoro chleb mi szkodzi to naleśniki nie? :/
Mój dzisiejszy bilans:
Śniadanie:jajko+twaróg wędzony+pół pomidora - 154 kcal
II śniadanie:filiżanka soku - 65kcal
Obiad: zupa kapuściana z ziemniakami - 150 kcal
Kolacja: dwa naleśniki z serem - 455 kcal
Suma: 824 kcal
Pomarudziłam sobie trochę... Poodwiedzam Was i odniosę się Waszych komentarzy pod wczorajszą notką jutro. Trzymajcie się :*
Nie tolerujesz glutenu? Bardzo ładny bilans :) Chudnij, 3mam kciuki :***
OdpowiedzUsuńTe naleśniki to jakieś dziwne bo ja myślałam że 1 naleśnik z serem na ponad 300 no ale....
OdpowiedzUsuńTrzymaj się
Ogólnie świetny bilans.
Buziaki:****
U mnie też tak bywa, ze mówię nie warto jeść tego i tamtego a potem i tak zjem i żałuję.
OdpowiedzUsuńPełna kontrola jest kwestia trudną ale da się to wyćwiczyć!:)